Gdy wstałam rano przeciągnęłam się. Ziewnęłam i poszłam na polowanie. Po
chwili trafiłam na stadko saren. Zasadziłam się na jedną... Uciekła...
Drugą - też uciekła. Gdy spróbowałam po raz trzeci - wszystkie sarny
uciekły.... Głodna poszłam na łąkę.
Zamknęłam oczy. Wiatr owiał mi pysk. Zbiegłam w dół z zamkniętymi
oczami. Nagle w coś lub kogoś uderzyłam... Stoczyliśmy się razem po
zboczu gdy się zatrzymaliśmy (uderzając gwałtownie w drzewo) spojrzałam
na wilka. Kazan!
-Boże! Tak cię przepraszam! To moja wina! Nic ci nie jest? Wszystko okey?- przeraziłam się.
*Kazan?*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz