Weszłam spokojnym krokiem do jaskini Homu. Rozejrzałam się. Viking i
Vala spali na naszym miejscu. Nigdzie nie było Toboego... Wciągnęłam
nerwowo powietrze. Poczułam lekki zapach... Toboe wyszedł wczoraj z
jaskini i nie wrócił.... Puściłam się pędem za nikłą wonią malucha...
Kilka razy zgubiłam trop, ale już niebawem trafiłam do Mrocznej
Puszczy... Pobiegłam przed siebie. Za zakrętem zobaczyłam Kazana
stojącego nad nieruchomym Toboem... Zaniemówiłam... Łapy się pode mną
ugięły... Podbiegłam blada do ukochanego i syna. Toboe był cały we
krwi... Kazan miał umazany nią nos... Spytałam ze strachem:
-Kto to zrobił?
-Widziałem białego wilka... Gdy tylko mnie zobaczył zwiał...- powiedział smutno...
Delikatnie podniosłam Toboego i położyłam Kazanowi na plecach. Szybko,
ale tak by szczeniak nie odczuwał zbytniego bólu, poszliśmy do
Merlina...
<Kazan? Toboe? Merlin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz